Tygrysy – najlepsze czołgi II wojny światowej?
Czołg tygrys przyjęło się stwierdzenie, że najlepszym czołgiem II wojny światowej był Panzerkampfwagen VI, bardziej znany jako Tygrys. Od wielu lat jeśli nie od dziesięcioleci zaobserwować można jakąś niezdrową fascynację III Rzeszą jak i wszystkimi jej wojennymi wytworami. Tak więc wśród samolotów najlepszy jest Messerschmitt Bf 109, najlepiej wyszkolonymi żołnierzami ci z jednostek Waffen SS a najdoskonalszymi czołgami Tygrys i Pantera. Czytając na temat procesu powstawania czołgu TYGRYS faktycznie nie sposób być zaskoczonym zakresem nowoczesnych technologii w nim wykorzystanych.
Pomysł by stworzyć czołg ciężki pojawił się u Niemców pod koniec lat 30-tych. Czołg miał ważyć ok 45 ton. Wobec powyższego konstruktorzy mięli jeden zasadniczy problem – należało stworzyć potężny silnik. Kolejnym krokiem był efektywny układ przeniesienia mocy. Niestety sprzęgła paliły się, a koła zębate nie wytrzymywały olbrzymich przeciążeń. Biorący udział w projekcie Ferdynand Porsche wymyślił napęd hybrydowy – silnik spalinowy miał napędzać prądnice, które przekazywały prąd do silników elektrycznych umieszczonych bezpośrednio przy kołach. Ostatecznie postawiono jednak na benzynowy silnik Maybacha o mocy 650 a później 700 KM oraz mechaniczną transmisję w systemie podwyższonej wytrzymałości firmy Henschel-Werke.
Innym ciekawym rozwiązaniem był system umożliwiający przemieszczanie się czołgu po dnie przeszkody wodnej głębokiej nawet na 4 i pół metra. Wrażenie robi też sysytem szkolenia załóg Tygrysów w ten sposób, że każdy czołgista mógł pełnić podwójną rolę w zespole.
Czołg tygrys ciężki z założenia miał mieć gruby pancerz i duże działo. W przypadku niemieckiego dużego kota przedni płat miał 100 mm grubości. Zastosowane działo miało zaś kaliber 88 mm. Dawało to olbrzymią przewagę nad innymi czołgami. Dość powiedzieć, że Tygrys skutecznie atakował pancerz Shermana z odłegłości ponad 2500 metrów a T-34 z ponad 2000 metrów. Żeby unieszkodliwić Tygrysa Sherman musiał się zbliżyć na odległość 500 metrów a T-34 prawie 1000 metrów.
Pancerz kadłuba był wykonany z płaskich blach walcowanych z wysokogatunkowej stali a następnie łaczonych ze sobą za pomocą spawania na całej grubości pancerza. Wieża czołgu była zaś wykonana z wyginanego pojedynczego arkusza blachy łączonej z przodu dwoma prostokątnymi profilami stalowymi. Wieża obracana była za pomocą urządzenia hydraulicznego którego mechanizm uruchamiano za pomocą pedału umieszczonego w podłodze. Wieża wykonywała obrót o 360 stopni w ciągu 1 minuty.
Porównując komfort czołgistów radzieckich i niemieckich należy zauważyć, że w czołgach niemieckich szczególnie zadbano o ten element. Poza systemem odprowadzania gazów prochowych twórcy czołgu zadbali o komfort jego prowadzenia. Tygrys wyposażony był w półautomatyczną skrzynię biegów która dzięki systemowi synchronizacji dawała możliwość łatwego prowadzenia czołgu, pomimo jego ogromnej masy. Skrzynia miała 8 przełożeń do przodu i 4 do tyłu. Pierwszy bieg był używany tylko w sytuacjach wyjątkowych, np. przy ruszaniu w trudnym terenie. Do skrzyni przymocowany był hydrauliczny mechanizm kierujący. Kierowca prowadził pojazd za pomocą kierownicy połączonej z mechanizmem różnicowym. Mógł wykonywać łagodne skręty. Ostre skręty zaś, w warunkach bojowych, kierowca wykonywał przy pomocy dwóch lewarów oddziaływujących na hamulce tarczowe prawej i lewej gąsienicy. Dzięki tym rozwiązaniom czołgiem ponoć prowadziło się jak samochodem.
Nawet najlepsza maszyna nic nie znaczy bez wykwalifikowanej załogi. Trzeba przyznać że czołgiści obsługujący Tygrysy to elita. Do końca wojny służba w jednostce wyposażonej w Tygrysy była uważana za wyróżnienie. Załoga Tygrysa składała się z 5 ludzi: dowódcy, ładowniczego, celowniczego, kierowcy i radiooperatora-strzelca. Każdy z członków załogi, oprócz celowniczego, dysponował włazem, przez który mógł szybko opuścić uszkodzony pojazd. Tygrysy walczyły w samodzielnych batalionach ciężkich czołgów, liczących po 45 pojazdów zgodnie z wytycznymi Hanza Guderiana „koncentracja dostępnych sił pancernych zawsze będzie bardziej efektywna niż ich rozproszenie”.
Jakość czołgów, wyszkolenie załóg oraz sposób walki przyczyniały się do spektakularnych zwycięstw. W czasie bitwy na Łuku Kurskim jeden z niemieckich batalionów zniszczył ponoć 501 czołgów radzieckich, przy utracie niespełna 10 własnych. Ten sam batalion w ciągu 2 lat na froncie wschodnim zniszczył 1400 czołgów, kosztem 107 utraconych. Zniszczenie jednego Tygrysa kosztowało więc Armię Czerwoną utratę 13 własnych maszyn. Na wszystkich zaś frontach - średnio - by zniszczyć jednego Tygrysa alianci tracili od 4 do 6 czołgów własnych.
Czołg Tygrys nie był jednak czołgiem idealnym. Jak to w III Rzeszy bywało, czynnik ideologiczny lub propagandowy niejednokrotnie miał pierwszeństwo przed zdrowym rozsądkiem.
Grzechem pierworodnym był pośpiech w finalizacji projektu, spowodowany 53 urodzinami Hitlera. Tygrys miał być wymarzonym prezentem dla ukochanego wodza. Hitler zresztą opętany był manią wielkości, szybkości i wszelkiej “cudowności” nowych rodzajów broni. Przez to Niemcy nie wykorzystali w pełni (na szczęście) potencjału jakim dysponowali. Najlepiej to widać na przykładzie bojowego debiutu Tygrysa. We wrześniu 1942 roku pluton 4 czołgów został rzucony na rozkaz Hitlera do walk w okolicach Leningradu. Walka odbywała się w zalesionym i bagnistym terenie, przez co czołgi nie mogły wykorzystać swojego atutu. Gorycz porażki dopełniał fakt zdobycia przez Rosjan jednego z czołgów wraz z załogą, co umożliwiło im zbadanie pojazdu.
To co dawało Tygrysom przewagę w postaci odpornego pancerza i olbrzymiej armaty generowało jednocześnie jego największą wadę. Masa czołgu z zakładanych 45 ton urosła do 57 ton. To przełożyło się na liczne problemy. By czołg był skuteczny w warunkach bojowych musiał mieć potężne gąsienice. Bardzo szerokie gąsienice uniemożliwiały z kolei transport czołgów koleją. Dlatego wraz z odkręcaniem błotników i jednego rzędu kół nośnych. stosowano drugi komplet gąsienic tzw. transportowych. Masa własna przekraczała też znacznie tonaż mostów dopuszczalny w Europie.
Mimo przykładania od początku dużej wagi do jakości przeniesienia napędu ten element też szwankował w warunkach bojowych. Ograniczono zatem prędkość maksymalną czołgu oraz zakazano wykonywania gwałtownych manewrów. Kłopot sprawiało też zwłaszcza na froncie wschodnim skomplikowane podwozie składające się z trzech rzędów zachodzących na siebie kół. Błoto i snieg wchodziły pomiędzy koła i spowalniały czołg, a gdy zamarzały, unieruchamiały go całkowicie. Jeszcze gorzej sprawa się miała z serwisem. Do wymiany silnika lub podniesienia wieży potrzebny był ciężki dźwig. Do kolejnych słabych punktów czołgu Panzerkampfwagen VI Tiger należy zaliczyć paliwożerność, często uszkadzane chłodnice, oraz krótka żywotność silników. Nawet duma czołgu – jego pancerz – przez to że nie pochylony, był narażony na uszkodzenia. Największą wadą czołgu Tygrys była jednak jego cena. Za 300 tyś ówczesnych Marek można było wyprodukować 2 i pół Pantery oraz 2 Shermany.
Zobacz inne pokrewne produkty z kubek z PZKFPW Tiger oraz Kubek Panzerkampfwagen V Pantera
Podważana jest też owiana sławą skuteczność w bitwach poszczególnych czołgów czy całych jednostek. Jako przykład podaje się potyczkę z 13 czerwca 1944 roku w normandzkim miasteczku Villers-Bocage, kiedy to samotny czołg Michaela Wittmanna zniszczył 30 alianckich wozów bojowych. Z czasem okazało się że większość z tych pojazdów stanowiły zaparkowane na poboczach drogi brytyjskie ciągniki artyleryjskie, 3 lekkie czołgi Stuart oraz dwa nieuzbrojone czołgi obserwatorów artyleryjskich. Witmmann zniszczył w walce tylko 2 czołgi, a jego Tygrys został rozbity przez lekkie działo przeciwpancerne kalibru 57 mm. I to niech będzie podsumowaniem naszych rozważań o czołgu Panzerkampfwagen VI Tiger.